Ta strona została uwierzytelniona.
I oblókł razem twarze dwie
Cień smętny i surowy.
W źrenicach jeden koral miał,
Drugie świeciły perłą,
A każdy siwą głową chwiał,
Oparty o swe berło.
A kiedy jedna czaszka ta
I druga tak się trzęsie,
Spojrzę, aż wielka, ciężka łza
Na siwej drży im rzęsie
I spada w brózdy zwiędłych lic,
Na wyschłą pierś wieszczkową...
I stali tak, nie mówiąc nic
I tylko chwiejąc głową.
A wiatr z Epiru zerwał się
Szeroką, polną ciszą,
Jak dzwon, zahuczał w miedzie[1] te,
Co na świątyni wiszą.
I nad Dodoną w trwożny lot
Porwały się gołębie
I głuchy burz dalekich grzmot
Dom Zewsa zatrząsł w zrębie.
I z Delfów, gdzie Apollo ma
Swój chram[2] na góry stoku,
Ogromna, sina padła mgła
I świat zakryła oku.