W kościele cisza aż duszę przenika...
W chórze gdzieś kona echowa muzyka,
Z sadów Pamfili[1] śpiew słychać słowika...
Wtem u ołtarza, we czterech, po parze,
Brać benedykcyę przyklękną murarze;
Ksiądz krzyż uczynił i powstać im każe.
Więc ku drzwiom zwrócą krok ciężki, miarowy,
A wszystkie ku nim zachwieją się głowy,
Śpiew skonał w chórze stłumiony, echowy...
A u drzwi nizkich w tym starym kościele
Grobowa płyta pokornie się ściele,
Głaz szary, prosty, biedny, jakich wiele.
Cisza. Przez szyby przeziera dzień złoty,
Po fryzach słychać jaskółek trzepoty...
A wtem po trzykroć zadźwiękną w głaz młoty.
Lud oddech wstrzymał, a twarze wciąż bledsze,
A od serc bicia tak drżące powietrze,
Iż się pochodnie trzęsą, jak na wietrze.
Zeszli. Do ciasnej, nizkiej zeszli celi
I na kamiennej stojącą podścieli
Trumnę niewielką na barki podjęli.
Była tak lekka, tak wolna od ziemi,
Że szli z nią prości z głowami wzniosłemi,
A dwóch braciszków szło z światłem przed niemi.
Więc gdy ją ujrzał lud, krzyk buchnął głuchy,
Krzyk mimowolny, jak pęd zawieruchy;
Tak naprężone były wszystkie duchy.
- ↑ Willa Doria-Pamfili na Janikulum przy dawnej Via Aurelia; założona po r. 1650, rozległością ogrodów przewyższa wszystkie wille rzymskie.