Gdzie to chyłkiem po winnicy,
Gdzie to milczkiem po świetlicy...
Wszystko mu się przyda na co,
Tak się zajął swoją pracą!
Wszystko mu się w palcach mieni
W srebrne włókno, w nić z promieni;
Jeszcze nocą mu pomaga
U cysterny nimfa naga,
Jeszcze mu przyciąga pletni
Ten grający Pan[1] na fletni.
Cisza wielka i głęboka...
Zadzierzguje Amor oka:
Luźno pierwsze, a ostatnie
W nieprzebitą ściąga matnię...
Pod okienkiem pną się bluszcze,
Złota rybka z falą pluszcze,
Jak szeroka sieć i długa,
Każdem okiem na nią mruga,
Każdem okiem patrzy zdradnie,
Czy też wpadnie, czy nie wpadnie?
Amor tłoczy słodkie wino.
Złote strugi z kadzi płyną,
Co natłoczy, to ucieka.
Płacze Amor i wyrzeka.
Ranne słońce idzie z tęczą,
Pobija mu kadź obręczą,
Pobija mu srebrem, złotem,
Niechże sobie ciecze potem!
Winne krzewy grona chylą,
Brzmi kapelą świat motylą,
Muszki brzęczą dookoła,
Pot ociera Amor z czoła.
Stają wsparte popod murem
Pełne łagwie długim sznurem.
- ↑ Pan (z greck.) — bóg trzód i pasterzy.