Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 020.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łzami ja ciebie poleję gorzkiemi,
Wybielę ciebie na czarnej tej ziemi,
Potem zgło utkam, nakryję niem ławę
I siądę na niej i oczy te krwawe
Wypłaczę z głowy...

(sen ją zdejmuje).

DZIEWCZYNA.

Mateńko, mateńko!
To ja!... Marychna... Maryś...

MATKA
(usypiając).

Bieluteńko
Dziewczynęm moją do trumny odziała...
Trumna lipowa, giezłeczko cieniuchne,
A onaż sama, jak śnieżek ten, biała...
I tak ją w bieli układłam, jak druchnę...
Jakby do ślubu... Warkoczki jej płowe
Pięknie uplotłam... Wianuszek na głowę,
Na piersiach wiązka ziela, a u nóżek
Snop jaskrów złotych i modrych ostróżek.
A co jej z tego?... Ot, matki głupota!
Wzięli trumienkę... wynieśli za wrota...
Och! od kamienia cięższa ja sierota!

(usypia).

DZIEWCZYNA.

Mateńko, spojrzyj na mnie! Przemów słowo!

MATKA
(we śnie).

Och!... Och!... Och!...

DZIEWCZYNA.

Trumnę rzuciłam lipową,
Z pod ciężkiej tu się wyrwałam mogiły...

OSZAR »