Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 089.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krwawemi smugi padały twe zorze
Za wielkie morze.

Jak cień, szły za mna przez twoje zagony
Smętność twa stara i czarna twa dola
I żal przewiewał w tumanach zroszony
Przez twoje pola...
Z lip twoich miodnych padały mi szumy
Ciężkiej zadumy.

Za biegiem rzek twych, za wód twoich graniem
Pieśń ma leciała skrzydłami bijąca,
A harfy twoje wtórzyły jej łkaniem
O wschodzie słońca...
A o zachodzie szły z wielkim swym płaczem
Echem tułaczem...

Poiłaś ty mnie z gorzkiego kielicha
I gorzkim chlebem karmiłaś od młodu,
Bo zewsząd na mnie patrzyła twarz cicha
Mojego rodu...
I w noc i we dnie z bladością swą ciemną
Stała przedemną.

Proch twój mi w piersi szedł z każdym oddechem,
A kość się we mnie poczęła z tych kości,
Co pod słonecznym bieliły się blechem
Na twej czarności...
Krwią, wsiąkłą w ciebie, wskróś serca mi biły,
Tętna a żyły.

Ale dziedzictwem nadałaś mnie smętnem
I dział wytknęłaś posępny i dziki;
I pieśń mą tknęłaś zadumy tej piętnem
I tej muzyki,
Co z dni minionych i z przyszłych spraw ducha
Ogniem wybucha.


OSZAR »