Co rzucić ma w ten suchy łom
Czerwone swe iskrzysko.
Dobytych żywic z puszczy żył
Już smolną wonią dyszysz
I łoskot siekier, zgrzyty pił
W ostępach mrocznych słyszysz.
Wygnany mrok, wygnany cień
Z kryjówek matecznika.
— »Na światło zórz! Na świat! Na dzień!«
Tysiące ust wykrzyka.
I kona kwiat, maleje liść,
Zdeptane stopą czasu;
Co musi dotrzeć, musi iść
Aż w samo serce lasu.
I pieśń po gwiazdach cichnie tuż,
Gdzie się te stopy niosą;
A kwiaty ronią perły z kruż,
Nabranych jasną rosą.
Lecz dziś nie pora drżeć o los
Piosenki, listka, kwiatu:
Budujem stos, wznosimy stos
Na nowe życie światu!
Wskróś dziennej wrzawy, nocnych cisz
Dech wieje mnogiej rzeszy,
I gdy ty marzysz, gdy ty śnisz,
Ona wciąż śpieszy, śpieszy...
Śpieszy i dźwiga na stos ten,
Co ma odrodzić ziemię,