Ta strona została uwierzytelniona.
Starych arkad nizkie łuki,
Mroczna, duszna perspektywa...
— Jak się zowie ta ulica? —
— Ta? Czerwona się nazywa.
I na kiju swym pochyły,
Trzęsie głową zwiędłą, siwą,
A w zagasłej, bladej twarzy
Świeci źrenic mętne szkliwo.
Płaszcz okrągły z staroświecka
Na zgarbionych plecach wisi,
A pod szyją go zapina
Wysrebrzony pazur rysi.
— Ba! Czerwona!... — I z uśmiechem,
Co wrażenie słów oblicza,
Mruży oczy, a głos zniża...
— Niegdyś zwała się Złotnicza.
Dawno! Dawno! — Podniósł palec,
Kropla na nim skrzy rubinu,
I potrząsa zżółkłą ręką
Niby kartką pergaminu.
— Het, precz, jak tam słońce świeci
U wylotu skróś ulicy,