Jak dzwon, dźwięczy nizka nawa,
Na skał trzonie skalna bryła,
Którą wtedy już ciosano,
Gdy Marya jeszcze żyła.
Mżenie tęczy, pyły słońca
Rozświetlają apsyd mroczny,
Gdzie zasiada biskup biały,
Biały starzec podobłoczny.
Siwa głowa drży niemocnie,
Pod srebrzystych lam infułą;
Ledwo dyszy pierś zapadła,
Przewiązana białą stułą.
Tylko oczy przepaściste
Rozświetlają białe lice
I rzucają blask nadświetny
Na twarz trupa, dwie — gromnice.
Długa, wązka ręka biała
Martwo leży na pulpicie,
Kędy grzbiet antyfonała[1]
Świeci w złocie i błękicie.
Wokół tronu obłok śnieżny,
Seraficzne stoją chóry:
Akolitów[2] biel, przetkana
W fijolety i purpury.
Krople światła ze świec kapią
W kadzidelnym myrry dymie...
— Kyrjelejson!... Cichnie, cichnie
Łkanie ludu przeolbrzymie.
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 181.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.