A gdy ten wyraz padł w ciche przestrzenie,
Jaskółki z spod strzech porwały się czarne,
A z piór ich padły drżące, długie cienie
Na wód błękitność; i wyszły tchy parne
Z wody, jak z ludzkiej piersi, kiedy cicha
Przemówić nie śmie, tylko ciężko wzdycha.
............
Nagle tententy zagrzmiały po drodze.
Spojrzałem: w zwartym jechali szeregu,
Kaski na czołach, pałasze przy nodze,
Ludzie w kurzawie, a konie w pian śniegu.
Dobosze w bębny takt biją miarowo,
A jeźdźcy sadzą z zwieszoną w dół głową.
I tak przed nimi w podróżnym tym pyle
Kraj znikał... Kto wie, nikł może na wieki,
A żaden nie śmiał przyzostać się w tyle,
Ani obrócić za siebie powieki;
I tylko jeden na koniu się zniżył,
Garść ziemi chwycił i do ust przybliżył.
A ta, którąśmy mijali, zagroda
Wielkim w nas płaczem buchnęła i jękiem.
W sadzie, u płota, urodna i młoda
Stała kobieta z dzieciątkiem maleńkiem
U piersi, z oczu spuszczonych ku ziemi
Sypiąca łzami, jak skrami srebrnemi.
Więc zapatrzony w Dolores[1] tę białą,
Stanąłem. Tentent ucichał w oddali.
Kurzawa spadła i tylko zostało
Drżenie w zbóż młodych chwiejącej się fali
I droga, w słońcu lekkim pyłem wzdęta,
I jakaś straszna pustka i przeklęta...
- ↑ Dolores (z hiszp. Maria Dolores) — Matka Bolesna.