Gwiazd, gdy się pełnia odkryła księżyca.
A szliśmy wtedy przez stare cmentarze,
Nad których ciszą moja przewodnica,
Podniósłszy ręce w miesięcznej jasności,
Błogosławiła mogiły i kości.
— »Błogosławieni, coście się wrócili
Do domu swego i swego początku
I którym oczy zmęczone nakryli
Garsteczką piasku i kwiecia użątku...
Błogosławiony głóg polny i zioła,
Co wam pierś martwą odziały i czoła!
Albowiem matce nie wróci nikt płodu,
Ani dziecięcia, aby je nosiła,
Jak w pierwszych czasach poczęcia i rodu.
A ta oddanych ma sobie mogiła,
A ziemia znów jest nimi obciążona,
Jako dni onych, nim wyszli z jej łona.
Błogosławiony grób cichy, co chowa
Umarłych prochy, iż wiatr ich nie miota.
Albowiem wielka spokojność grobowa
Jest im odpłatą za burzę żywota,
Co prędszy, niźli zawodnik w swym biegu,
Dobra nie widział, a już jest u brzegu...
Lecz tu nalezion wielki jest i mały
I wyzwolony jest jeszcze od pana,
A usta, które o grób swój wołały,
Już ukojone są i wszelka rana
I wszelka żądza tutaj się popieli...
Błogosławieni, którzyście spoczęli!«
A gdy mówiła, zapadłe mogiły
I opuściałe zdawały się kwiecić,
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 259.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.