Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 270.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Są tajne smutki, co przędzę pajęczą
Wskróś duszy snują z żałosnem wzdychaniem.
Lecz cięższą nad to jest boleść i trwoga,
Co w izbie mojej dziś stoi u proga.

I patrzę w ciemność i słyszę wśród ciszy
Ust konających westchnienie i jęki,
A ciemność bierze kształt i ku mnie dyszy.
A gdzie wyciągnę ramię, tam się ręki
Zimnej dotykam i ze zgrozą czuję,
Jak mnie dech trupi wkoło oblatuje.

Wróciłem z drogi śmiertelnych przestrachów
I z drogi gwałtów i z przerażeń drogi,
I wywiedziony jestem z śmierci gmachów,
A pełnym w sobie żałości i trwogi,
I jasność oczu moich mnie rzuciła
Z tą, co mi gwiazdą na drodze tej była.

W bezbrzeżny smutek i w niepocieszony
Myślą posępną zapadam i duchem,
A przy mnie stoi cień wojny czerwony
I gada do mnie milczeniem pól głuchem
I jękiem matek, co synów swych płaczą,
Iż ich już stare oczy nie obaczą.

I tak dziś siedzę, jak kruk osamiały,
Z dala od ludzkich zaprzątnień i wrzawy,
I słyszę onych czarnych rot hejnały
I ów pobitych dworzec widzę krwawy
I dzwony słyszę, bijące na trwogę...
I uciec od nich chcę precz — i nie mogę.

A kiedy o tem zadumam się smutnie,
Dusza się we mnie staje bardzo sroga...
I na ogromnem, rozciągniętem płótnie
Kreślę w obłokach siedzącego Boga,

OSZAR »