Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 6 085.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ha, złota obręcz przegryza do kości...
Ha, stary ojciec śni sen niewolnika...

Na Saturnińskiem wzgórzu drzemią straże,
Przeszła. Toć córa wodza... Toć Spuriusa!
Aż się z za węgła Sabińczyk ukaże,
I brzęknie w mrokach czarowna pokusa.

— Pst, Sabińczyku! A bliżej pójdź jeno!
Tu klucz... Jak zimny!... Czy nikt nas nie słucha?
A daj manele... A postąpże ceną...
A dodaj jeszcze złotego łańcucha!

— O, dodam, panno! Skarb cały dam złoty!
Widzisz, jak gorą w manelach rubiny?
To nie krew, panno! To krwawe klejnoty...
Daj klucz!... Jak zgrzytnął... Pst! Za mną, Sabiny!

Za mną i w zamek! Bij w senną gromadę!
Ot, w serce Romy otwarte wam wrota...
A teraz pannę nagrodzim za zdradę...
Hej!... Sypać mi tu za worem wór złota!

Hej! rzucać na nią łańcuchy, manele!...
Co? Nie chce? Trzymać! Nagrodzić ją muszę...
Dawać tu złoto! A wiele! Tak wiele,
Aż z białej piersi to życie wyduszę!

Co?... Krzyk?... Łańcuchem zacisnąć jej garło...
Ręce skrępować w złociste ogniwa!
Jeszcze tu złota więcej!... Jeszcze żywa...
............
Dość! Z murów teraz strącić tę umarłą.





OSZAR »