Bije w chór pieśń sławiąca łup,
Struchlałe grzmią podsienia.
Drży starych tynów[1] pożółkła biel,
Drżą ściany cel,
Za krokiem krok, za mnichem mnich,
Idą Kartuzy z samotni swych,
Z daleka gdzieś, z wieczności...
Wygasłe twarze, zmartwiały wzrok,
Za krokiem krok,
W milczeniu idą ślubiący ślub:
— Milczeć jak głaz, milczeć jak grób —
Królewskich witać gości.
I trzykroć każdy żegna się mnich
Od pokus złych,
Trzykroć w pokłonie pochyla się
I zgina grzbiet i głowę gnie
I milczy — jak zaklęty.
Aż król: — »Przez Boga, ten jeden raz
Rozgrzeszam was:
Niech każdy słowo wypowie swe
I żądość swą — i czego chce...
Zaczynaj, starcze święty!« —
A stał na przedzie, jak gruszy kwiat,
Przeor stu lat,
Biała mu głowa niemocnie drży
Ostatkiem dnia źrenica mży;
Chce mówić, szuka słowa...
Wytęża pamięć aż do tych zórz,
Co zgasły już...
- ↑ Tyn — mur.