Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 6 094.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zimne mu poty spływają z lic,
A w mózgu nic, ni w piersiach nic,
Odbiegła go gdzieś mowa...

Tedy rozwarciem tłómaczy rąk
Swą mękę mąk;
Zaś głowę zwraca ku braciom wstecz,
Niech młodsi prawią za niego rzecz
Do króla — od zakonu.

Zachwiał się długi Kartuzów rząd;
Stamtąd, to stąd,
Rwie się, jak ptak, niepewny ruch,
Tęży się wzrok, tęży się słuch,
Pierś szuka głosu, tonu...

I patrzą w niebo i chylą wzrok
W przyziemny mrok;
W lewo, to w prawo zwraca się skroń,
Szarpie różaniec nerwowo dłoń
I wargi drżą nerwowo.

I niemo patrzy na brata brat,
Pomocy rad;
Lecz z żadnych głos nie pada ust,
Pusta jest pierś i mózg ich pust...
Przepadło życia słowo...

A królem wstrząsnął i gniew i dziw:
— »Przebóg, kto żyw,
Niechaj przerzecze słowo czy dwa,
Póki mi z ócz nie padnie skra,
Co spali gniazdo mnisze!« —

Nizko się kłonią szeregi głów
I milczą znów.
I jeden tylko przeleciał dźwięk:

OSZAR »