Ta strona została uwierzytelniona.
VI. PETKO SŁAWEJKÓW[1].
A z rodu to ja pastuch był
Na siwej, na płaninie[2],
Tam, gdzie w sto jasnych, drżących żył
Siklawa[3] w niże płynie.
A widać stamtąd ziemię precz,
Jak Pan Bóg ją położył
I jak jej srebrny morza miecz
Na przestwór pierś otworzył.
A z rodu to mi dał już Bóg
Pilnować owce bure,
A oko mieć u gwiezdnych dróg,
A serce trzymać w górę.
I patrzył ja się w cichą noc,
Jak gwiazdy chodzą niebem,
A zemdlał w dumkach — to znów moc
Tym czarnym krzepił chlebem.