I patrzył ja się w całą ziem
Do wnętrza aż i do dna...
A teraz, ato, wszystko wiem,
Czem cierpi, czego głodna...
Aż zerwał mi się w duszy ptak
Do pieśni i do lotu
W nieobsiężony okiem szlak,
W przepastny szlak zawrotu.
Lecz jam go trzymał, co miał sił,
Za wielkie, drżące skrzydła,
Co tak mi niemi w piersi bił,
Jak orzeł bije w sidła.
— A zmierz-że pierwej, ptaku, głos
Z tą burzą piorunową,
To zaś wypuszczę cię na los
I pieśni dam ci słowo!
I zmierzył z burzą głos swój rad,
Gdy biła w gromy sine,
Biorąca z moich trwożnych stad
Ognistą dziesięcinę.
Puściła burza trzask i grom
Przez turnie, przez uwroty,
A on zatrzasnął krzywdy dom,
Jak piorun krwawo-złoty.
Zmroczyła burza nieba szmat
Tuczami, hen, czarnemi,
A on zamroczył cały świat
Ogromnym smutkiem ziemi.
I rwał się teraz w bój i w lot,
Na życia nawałnicę...
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 6 097.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.