Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 6 100.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A teraz oto upraszam Waszeci,
(Iż sztuka twoja jest światu wiadoma),
Abyś mi cudnie wyrzezał w marmurze
Pamiętne rzeczy bitwy tej i duże.

Z brył co najbielszych dobieraj kamienia,
Który z dna szybu świeci się i błyska,
Iżby do niego późne pokolenia
Ogrzewać serca szły, jak do ogniska.
Bo czas jest różny i różnie odmienia
Losy, czyniący z narodów igrzyska...
Więc niechby wnuki, patrząc na te sprawy,
Dziedzice sławy — czuli się do sławy!

Jako chocimski majdan udeptany,
Tak gładkiem wydaj Waszmość dno tej płyty,
Za ornamentum niech ma buzdygany,
Proporców drzewce i buńczuków kity.
Turban niech leży ze łbem odrąbany,
Niech sterczą z boków kopje i dziryty,
A koń zdobyczny, puściwszy w lot grzywy,
Niecił za Dniestr rwie się, rżąc, jakby był żywy.

Tak już z pierwszego na kamień wejrzenia,
Ma się uczynić widnym ten duch męski,
Który starł w polu onem do imienia
Nieszczęsny termin dnia Cecorskiej klęski,
I ten animusz, co świat rozpłomienia
Słońcem, pod którem laur kwitnie zwycięski...
Iżby to była — jak księga otwarta
Potomnym — i jak bohaterska karta!

Marmur bierz Waszmość na pomiar rycerza,
Gdy błyśnie szablą święconą nad głowę
I jako piorun w pohańca uderza,
Wołając: »Rany Pana Chrystusowe!«

OSZAR »