I takem stała, pod czerwienią kata
Płomieniejąca i prawie skrzydlata.
Aż przyszedł. Przyszedł — drżący tak ogromnie,
Jak ono jagnię, co pod nóż się zbliża,
I zaraz począł uśmiechać się do mnie...
A zaś rzekł: — »Uczyń nade mną znak krzyża!«
A gdym czyniła, schylił się i usty
Dotknął się mojej zasłony i chusty.
Rzekłam: — »Jak prędko wejdziesz do żywota,
Kędy już śmierci niema, bracie miły!
Oto ci rajskie otwarły się wrota...«
Lecz on tem silniej drżał, iż go mogiły
Chłód obwiał z blizka. I zaraz też głowę
Dał na pień, szepcąc imię Chrystusowe.
Tak bić zaczęła ostatnia godzina...
— Pomagałam mu, stojąc pochylona. —
A gdy powtarzał: — »Jezus... Katarzyna...« —
Lecącą głowę przyjęłam w ramiona,
Która mówiła: — »Chcę...« — i zgasła w męce.
Wtedy jej oczy zawarły me ręce.
............
I tak, zmoczona będąc krwią pokutną
I ozdobiona w królewskie purpury,
Oną to głowę uciętą i smutną
Ucałowałam.
...A teraz, niech chóry
Anielskie wieją jasnemi piórami
Nad nim, nade mną, nad ziemią, nad wami!
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 6 105.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
Siena, 1902 roku.