A z ich posiewu urośnie mir ziemi,
I będzie kawka[1] w swem gnieździe uśpiona
I wyjdzie tęcza na lądy i wody
I kainowe odmienią się rody.
Głos z nizin bije...
— O, błogosławiony
Duch, co dla prawdy zostaje w ucisku,
A od upału nie miewa uchrony,
Ani zażyje snu przy swem ognisku,
Ni wykołysze swej młodej nadziei,
Ale tak szczwany jest, jak jeleń w kniei!
Albowiem z krzywdy narodzi się prawo,
A z jego męki narodzi się siła,
A na tych drogach, gdzie stopą szedł krwawą,
Kwiat z siebie wyda wyklęta mogiła,
A wiatr zniszczenia, co szatą mu miota,
Rozniesie za nim nasiona żywota.
Głos z nizin bije...
Ja słucham go w ciszy
I zadumana dziś jestem o tobie...
A jeśli przyszłość jest, która go słyszy,
Jeżeli wszystko nie kończy się w grobie,
Jeśli istnieje to, co zwiemy cudem,
— Błogosławionaś ty między swym ludem!
- ↑ Kawka, ptak wrzaskliwy, wieszczka słoty, jest tu symbolem niepokoju.