Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 085.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Acz i wtedy nawiedzałam pustynię twych piersi wspomnieniem młodości twojej, a marom snów twoich dawałam głosy ciche i łkające.

LUD.

O matko, matko moja, bądź błogosławiona!

POLSKA.

I co uczynić mogłam, a nie uczyniłam tobie?
Oto za dni zaćmienia twego ja trzymam przed narodami imię twoje, z oblicza świata niestarte.
Albowiem, póki ziemia trwa, lud i naród żywię.
Przeto wiosną mogiły odziewam w zieleń świeżą, a na progach pustych murów bluszcz wiję, iżby w ruinę nie szły.
Na drodze królów siadam z obliczem zakrytem i wchodzę na pokoje ich widmem, przed którem bledną.
Gdy mówią: »Prawo« — słyszą jęk mój; a gdy mówią: »Sprawiedliwość« — krzyk mój jest im echem.
Słyszany jest głos mój na wschód i na zachód słońca, sny mocnych świata — ja płoszę.
Wołam, kiedy grzmią gromy nad lądami; a kiedy się cisza czyni, nie ustaję.
Całości twojej ja strzegę. Ostatnią jestem twierdzą imienia twojego.
Zalim się rozpadła na części?
Zalim usypała góry i otworzyła przepaście tam, gdzie mnie rozdarto? A kto ranie uczyni bezpłodną, gdy syny rodzić zechcę ku obronie mojej?
Ja tobie śpiewam nadziei pieśń. Ja — żywa, pieśń życia śpiewam tobie!
A ty, o ludu mój, zgotowałeś krzyż ojczyźnie swojej?...

LUD.

Moja wina! Moja wina! Moja wielka, wielka wina!...

OSZAR »