kolec szarpie myśl żywą. Każdy kolec chce ją zdusić,
zabić. Oto się zamieniają w katowskie ćwieki i w katowskie miecze... Obręcz, żelazna obręcz tłoczy głowę świata.
...O, płaczcie, róże moje i hyacynty moje. Płacz i ty, wodo żywa, która śpiewasz dniem i śpiewasz nocą! Albowiem zarosła jest ziemia cierniem i zdziczała, który zaostrzył kolce swe ku przebiciu wszelkiego serca. A który wyszedł o poranku młodzieństwa swego, aby kwiaty rwał, omylony jest w nadziei swojej, a niesie wiąz hyzopu. A który mniemał
radować się życiem, napojon jest gorzkością śmierci.
O, płaczcie, narodowe iludowie świata! Albowiem krwawa obręcz jest koroną waszą.
...Idź, służebnico moja, oddal ode mnie widzenie tej krwi i tej męki. Do strumienia idź, gdzie woda bystra i szumiąca, do potoku, który zową Hebron, i tam wypierz chustę.
SŁUŻEBNICA. Byłam, pani, u strumienia, u potoku, który zwą Hebron. Wierzby nabrzeżne czynią tam gwar żałosny, a między gałęźmi sykomorów[1] słyszany jest głos wiatru, który łka. I prałam chustę w wodzie bystrej i w wodzie szumiącej. W wodzie, która po kamieniach leci, a nie ustaje. Lecz, im mocniej prałam, tem więcej z chusty krwi ciekło. Iż zapienił się krwią żywą cały nurt potoka. Co obaczywszy, wyżęłam spieszno chustę i wracałam pilno. Lecz plam przybyło jeszcze. Oto są.
HIEROZOLIMITANA. Łoże potoku widzę. Potoku czasów widzę łoże krwawe... A nie kamienie w niem leżą, ale głowy omdlałe w trudzie, uśpione w mrokach, skamieniałe w męce.
Tysiąc ich i tysiąc tysięcy, a niemasz, ktoby zliczył liczbę ich.
- ↑ Sykomor — gatunek drzewa figowego.