Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 113.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PAN.
Więc czemu się boisz?


EWA.
Bo wy mnie, Panie, obronić nie chcecie

Przed wstydem...

PAN.
Co ty?... Jaki tam wstyd!


EWA.
Ale!...


PAN.
Posłuchaj, Ewa! Ja przyjde wieczorem

Do twojej Chaty... Cóż, mam przyjść? No, jakże?

EWA.
Do chaty, Panie? Chata jest strzeżona!


PAN.
Któż to jej strzeże tak? Czy ojciec stary?


EWA.
Najpierw jej strzeże Jezus miłosierny,

Co tam na krzyżu czarnym jest rozpięty,
A koło krzyża głóg roście kolący
I broni drogi do chaty... I bocian,
Co się na dachu ściele, tak klekoce,
Jak stróż kołatką... I płot nasz chruściany,
Co myszkę polną ledwo że przepuści,
Albo jaszczurkę... A potem te wrota,
Co tatuś, idąc, schyla pod nie głowę
Białą, jak jabłoń, kiedy stoi w kwiecie,
I próg lipowy, co na nim we święta
Siadają, gwarząc, gospodarz starzy,
A potem żóraw, co u studni skrzypi,

OSZAR »