O nocy! bądź mi stokroć pozdrowiona!
Bądź mi pozdrowień, ty uśpiony grodzie!
Bądź pozdrowiony, wielki ty narodzie,
Nad którym wiszą mgły dziejowej cienie...
Bądź pozdrowiona ludzkości walcząca
Z własną niemocą na drodze do słońca...
Ty, co krzyżujesz proroki twe wieszcze,
Co w bólach rodzisz duchowe olbrzymy,
Bądź pozdrowiona! Gdy stosów twych dymy
Krwi purpurowe zagaszą już deszcze,
Ty prochom moim zwróć’ to pozdrowienie!
............
Jakże mi smutno dzisiaj! Jakieś głosy,
Stłumionych żarów pełne i tęsknoty,
Szepczą mi w duszy słowa upojenia!...
Jestem jak Arab, ginący z pragnienia,
Który z oczyma wbitemi w niebiosy,
Z błękitów czeka zejścia białej rosy,
By nagą piersią przyjąć jej pieszczoty...
O!... jak mi smutno!... Chciałbym skłonie głowę
Na czyjeś ramię — i odpocząć w ciszy —
I myślom gorzkim wykraść te godziny,
W których pierś każda snem, lub żądzą dyszy,
I usnąć — jak to miasto marmurowe...
............
O nocy stokroć samotna! o nocy,
Która dla tłumów miękkie ścielesz łoże!
Myśl na twych skrzydłach gwiaździstych ulata
W nieskończoności pełne głębin morze
I szuka pierwszych, wielkich dźwigni świata
I ginie w własnej niemocy!...
O życie! wielkie nic, bytem nazwane!
Palących pytań pełne masz źrenice
I w pierś mi ciskasz — jako błyskawice,
Zagadki swoje — nigdy nie poznane...
Ty myśl człowieka przerzucasz od krańca
Niemych podziwów dla złotej swej księgi,
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 161.jpg
Wygląd
Ta strona została przepisana.