Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
I wiedzą uczczą to — co dziś czczą wiarą.
(Hagon nasłuchuje z trwogą)Dalej, Hagonie! odwagi! Do dzieła!
(uderza nożem w pierś trupa — i chwilę pracuje w milczeniu).
HAGON.Panie! ktoś idzie... pochodnia mi drgnęła...
(słychać wrzawę zmieszanych głosów — a po chwili silne
uderzenia w bramę)
GŁOS.Otwórzcie, w imię prawa!
HAGON. Idą, panie!...
Ukryjmy trupa...
(usiłuje zarzucić zasłonę na stół)
VESALIUS.
(zajęty pracą) Co robisz Hagonie?
(uderzenia w bramę ponawiają się)
HAGON.Panie, to zbiry!... Ja trupa zasłonię...
Zagaszę światło...
VESALIUS. Nie, to być nie może,
Żebym ja teraz właśnie, gdy przyroda
Tajne mi swoje daje posłuchanie
I już mi drogi odsłania przewodnie,
Rzucać miał pracę... Hagon! wznieś pochodnię!
GŁOS.Otwórzcie! Cóż to? szatańska gospoda,
Którą zdobywać trzeba?
(uderzenia wzmagają się)