Ta strona została przepisana.
Dzień hańby wschodzi... to słońce obwieści
Całemu światu mą słabość — i zdradę...
(zbliża się do teleskopu)
I tylko Wenus[2] jak djament goreje...
O słońce! nie wschodź ty dzisiaj z chaosu!
Bo się zawstydzisz, jeśli będziesz bledsze
Od czerwonego, jak krew ludzka, stosu,
Co wolne duchy rozwiewa w powietrze...
Zagaście blaski wasze, srebrne globy!
Niechaj na ziemię tę, pełną żałoby,
Nie pada światło wieczystych pochodni!
O! nie patrz na mnie złotemi oczami,
Poranna gwiazdo, bo wzrok twój się splami
Od hańby czoła mego — i od zbrodni,
Którą dziś spełnić mam na własnej sławie...
(łkając)
Walczyłem, z piersią odkrytą na ciosy,
Bym dzisiaj, hańbiąc siwe moje włosy,
Szedł, jak pokutnik szaty wdziawszy białe,
Odprzysiądz prawdę na kacerskiej ławie?...