Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 181.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakby przed jakimś straszliwym wybuchem...
Procesja ciągnie do twojej pustelni...
Mówią... Lecz cóż to?... jesteście tak bladzi...
Castelli! pani! powiedzcie mi, co to?...

Synu mej myśli! ty jesteś sierotą —

A ja — gasnącym w cieniach wieku duchem!

(osłabły upada w krzesło)

MARIO.
A więc to prawda?...


CÓRKA.
Cicho bądź!... umiera...


MARIO.
Czyż umierają kiedy nieśmiertelni?...


GALILEUSZ.
(głosem zagasłym)
O, stokroć nędzna — i stokroć przeklęta

Jest nieśmiertelność ohydy — i _zdrady!
Chciałbyś już spocząć... lecz ludzkość pamięta;
Jak upiór w dziejach pojawiasz się blady...
Wiek jeden mówi — a drugi wiek słucha:
»To Galileusz, co zaparł się ducha«.
O! dajcie wy mi grób cichy, głęboki,
Gdziebym położyć mógł tę głowę siwą...
Gdzieby okropne, hańbiące wyroki
Nie dosięgały potęgą straszliwą
Do dostojeństwa ludzkiego korony:
Swobody myśli... O! jakżem znużony!
A jak daleko jeszcze koniec dzieła!...

CASTELLI.
Odwagi, mistrzu!
OSZAR »