dał za nie! W każdym razie dobra to jest wróżba. Orzeł, ptak Zeusa. (Woła) A co tam robisz, bracie?
Mówi: Bracie. Piękna to rzecz, ale nie jest prawdziwa. Bracie! Hm! Żebyś ty bratem, bratku, był, tobyś ty ze mną u roboty stanął i tak samo bary pod głazy podkładał, jak ja podkładam, a nie bujał gdzieś po szczytach. Bracie!... Ile razy ci tam w górze pomocy naszej potrzebują, to nam mówią: Bracie. Nie dowierzam ja ci, ptaszku! No, ale słuchać mogę. (Woła) A czego tam trzeba?
Żebyś uciszył te głosy, po przepaściach grzmiące. Potrzeba mi ciszy!
Czy nie mówiłem? Potrzeba mu czegoś.
Zeus nie może zasnąć.
To Zeus przysłał cię do mnie?
Prostaczyna jakiś! Ale to właśnie dobrze mi się nadaje. Kto wie, czy słuchaćby chciał, gdybym sam od siebie mówił. A potem, alboż, ściśle rzeczy biorąc, tak nie jest? Miejsce, na którem stoję, w każdym razie bliższe jest tronu Zeusa, niż ta dziura, w której on siedzi; a chociaż Zeus nie mówi ani do mnie, ani do niego, pewną jest rzeczą, iż gdyby mówił, ja usłyszałbym go pierwej, a także wyraźniej. (Woła) Tak jest! Zeus przysłał mnie do ciebie!