Ta strona została skorygowana.
Mrokiem niegdyś i smutkiem nękany,
Nędzniał sokół oślepły na kole;
Dziś nad lasy ojczyste i łany
Podniósł w słońce swe skrzydła sokole.
Już on nie chce być w klatce swej syty
I shańbiony żelaznem ogniwem;
Już zna wolne, szerokie błękity,
Już odetchnął powietrzem pól żywem.
Już nie będą mu grały te psiarnie,
Co na pańskiej wodzone są smyczy;
Ale pieśń go swobody ogarnie,
Gdy wyleci swej szukać zdobyczy.
I nie będą go karmić chłopięta
Z pańskich stołów, z okruchów niewoli;
Ale praca nasyci go święta,
Co uzacnia ród jego sokoli!
Nie z rąk sługi w pstrokatej odzieży,
Nie z kapturem na oczach, nie ślepy,
Wolny sokół w powietrze uderzy,
Targać szponem, bić dziobem w czerepy.