Kiedy spojrzę po łanie starej naszej niwy,
Zawsze cię widzę w pracy, Pługu nasz poczciwy!
A czyli zorza gaśnie, czyli dzień się bieli,
Duch boży wodzi ciebie, wspart na twej grządzieli...
Pługu nasz, w tobie obca nie postała skaza!
Całyś jest z borów Litwy i z Litwy żelaza...
Los-kołodziej ku naszej zdziałał cię potrzebie,
Gdy skowronki najgłośniej śpiewały w podniebie,
Gdy na całym obszarze odwiecznych ziem Wilna
Szła orka po nowinach szeroka a pilna,
Gdy bratersko do siebie hukali rataje,
Tu jeden, owdzie drugi, a trzeci — o staje...
I kiedy o tem tylko gwarzono na dziale,
Jak siać ziarno, by siewu nie skradli Moskale!
Lecz kołodziej całego nie zrządzi sam pługa,
On płozę tylko, grządziel i słupiec zastruga;
Więc z litewskiej zagrody, udziałan w połowie,
Pod młot szedłeś, a byłeś okuty w Kijowie[2],
A tak się kowal tęgo na ciebie zamierzył,
Że choć cię miał skończonym, raz jeszcze uderzył.
Dźwiękło, jak dzwon, twe serce... jak dzwon pogrzebowy...