I spojrzałem na ikony,
I wybiłem trzy pokłony...
No pokojnik[1] ten, ta głowa,
Zimna głowa pokojnika,
Głowa cicha i surowa,
Z okiem, co się nie zamyka,
I zamarzłą w ślozach rzęsą
Prosto patrzy w Hospod-Boga...
No kibitka ta, ta droga,
Gdzie się kości suche trzęsą,
No ten bagnet praporszczyka[2],
Co tej trupiej ręce grozi,
No pijany głos jamszczyka[3],
Co po stepach miertwca[4] wozi —
Te widziane w śnie obrazy
Szły, a szły, a szły na głazy...
I prekrestiłsia[5] trzy razy
W imia Otca, Syna, Ducha...
A wtem jakaś zawierucha,
Jakieś pieśnie, jakieś głosy,
Jakieś wielkie błyski kosy,
Jakieś klątwy, jakieś krzyki,
Jakieś echa i muzyki,
Jakieś ognie i tententy,
I wołania i lamenty
Zawichrzyły się przedemną
Nagłym szumem, nagłym wzdorem[6],
I pomknęły w pustkę ciemną
Ni to widem, ni upiorem,
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 128.jpg
Wygląd
Ta strona została skorygowana.