I poczną dęby szeptać swe modlitwy
I sosny groźnie zawiodą swój chór,
Jak Wernyhory[1] rumak niekiełznany,
Przeleci ziemię życia dreszcz i moc
Przez sine stepy, przez smutne kurhany,
I z bielejących kości strząśnie noc.
I brzękną pieśnią srebrne one liry,
Co zardzewiałe drzemią w proch już,
I siwych orłów odezwą się skwiry
I step zakipi życiem wszerz i wzdłuż,
Duch, co się kiedyś pieśnią stał natchnioną,
Znowu się wróci w złote źródło swe,
W siłę narodu, w nadzieję wskrzeszoną,
W bicie serc bratnich, w uścisk, w okrzyk, w łzę.
A to, co wzięte było z skarbca ludu,
Słowo potężne, jak stworzenny wiew,
Tajemniczego znów się mocą cudu
W ciało narodu zamieni i krew!
A zdroje życia, co skróś ziemi biły,
Nim je w błękity tchem swym podniósł wieszcz,
Znowu w podziemne powrócą się żyły
I serca wzmocnią, jak majowy deszcz.
I jedna iskra nie będzie stracona,
Wzięta ze znicza narodowych wiar,
Ale płomieniem obejmie znów łona,
W stygnących piersiach życia niecąc żar.
Jako jednego łańcucha ogniwa,
Duszę narodu i pieśniarza duch
- ↑ Wernyhora — słynny w podaniach ukraińskich kozak-wieszczbiarz, odtworzony w postaci Michała Czajkowskiego pod tymże tytułem i na obrazie Matejki.