...Żywe płomienisko potężnej twórczości.
Twórczości pierworodnej, w bryłach jeszcze, w wielkich kruchach słonecznego blasku.
Palą się wielkie kruchy wielobarwnym ogniem, rzucając świetne iskry na szarość dni naszych.
Takim cię widzę, o ty, jasny duchu!
Moc ognia w tobie.
Moc ognia, zażegnięta w gontynach starych, świętą jemiołą tchnących, gdzieś w piastowych świetlicach, żywicznym powałem nakrytych.
Dech ziemi-matki rozdmuchał nam ciebie, iżeśmy stygli w bezduchu.
Płomienność życia, w żadnej nie ugasła śmierci, jest pierwszą z twórczych potęg twoich.
...Przyszła na ciebie, jako huk i szum stających się żywiołów. Iż ogarniony byłeś czworakim ich żarem.
Żarem ognia życia, żarem bólu ziemi, żarem wichru natchnienia, żarem jęku fal nieskończoności.
Przyszła na ciebie, jako siedmioskrzydły Serafim, do krzyża czasów przybity i otulony ognistemi pióry.
A tyś jej otworzył ramiona, aby przyjąć gorejące piętna.
I stałeś się sam sobie paliwem bolesnem, a żertwą ognia jest twe własne serce.
Wypalasz się potężnie.
Wypalasz się tragicznie.