Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 249.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na każdym cierniu po krwawym rubinie,
Każdy cierń złoty, a obraz w zasłonie
Rok cały. Tylko w dzień wielkopiątkowy
Czyni się widnym majestat tej głowy.

Ledwie pop nastał, nieboga unitka
Przybiega, do nóg i sięga za szyję,
I grosz zarobny wyciąga ze zwitka...
Syn jej umiera!... Niech obraz odkryje!
Cudowny obraz! — Garść była miedziaków.
Pop poszedł odkryć sam, nie wołał djaków.

Pociągnął sznura. Aż nagle, strzelista
Jasność uderzy w niego światłem skrawem...
Jak piorun, tak go poraża twarz Chrysta.
Pop ryknął, oczy zasłonił rękawem,
Runął, krew z duszą chlusnęła przez usta...
Odtąd zamknięto cerkiew, była pusta.

Teraz klucz zgrzytnął w zamku. Nie był rdzawy.
Znać że cichaczem często otwierany.
Wewnątrz ład dawny: ambona i ławy,
I pełne jęku, choć nieme, organy,
I twarz Chrystusa, przejasna od cudu,
Odkryta, iż był to czas męki ludu.

W cerkiew przed nami, szedł, otwarłszy wrota,
Siwy Kapucyn, przeor z Lubartowa[1].
A za nim jasność rzuciła się złota
Przez ciemne belki i dźwięczność echowa
Skróś powietrznemi ozwała się tony
Pod sklepieniami, gdy rzekł: »Pochwalony!«


  1. Ks. Fidelis Paszkowski, gwardyan Kapucynów z Lubartowa, miał 10 października wczas rano kazanie w cerkwi unickiej w Stepankowicach, które do łez rozczuliło obecnych, kazanie, zakończone »śmiertelnem rozgrzeszeniem«.
OSZAR »