Co W słońcu brały tęczowe kolory;
Na wyraj lecąc, zgubione dla oka,
Bocianie wojska szumiały z wysoka.
W noclegu jeszcze trafiły nas słuchy,
Że Chruszczew[1] z Buga zdjął promy i łodzie
I że kozactwo ruszył. Zaczem duchy
W dwie strony jęły ważyć się w narodzie:
Czy gwałt odeprzeć gwałtem, czy też zgoła
Pierś bezobronną podać mu i czoła.
Szlachta za walką była. Z nią trzymała
Młódź wiejska, chłopi i sług dworskich chmara...
Żydzi się w poprzód radzili kabała,
I też za walką byli. Zaczem para
Buchnęła z czubów, z nozdrzy, a przez lice,
Gęsto zaczęły latać błyskawice.
Ale niewiasty i słyszeć o bitwie
Nie chciały. (Miasta również szły za niemi).
Tak zapamiętał je duch, tak w modlitwie
Męki tej, były wysoko od ziemi,
Już palm męczeńskich wiewem owionięte,
I wniebowstępne już i takie święte.
Rada stanęła na tem, by iść śmiało
Z krzyżem, z śpiewaniem pieśni, jak huf boży.
Wojsko się będzie rozstąpić musiało
I wolną drogę do Buga otworzy,
A nie, to padniem, »Za ziemię ojczystą«!
Wołając, jak niegdyś wołano: »Pro Christo!«[2]
Zaraz się usta kochane podniosły,
Do ostatniego z swymi pocałunku...
A od Horodła szły nowe nam posły:
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 252.jpg
Wygląd
Ta strona została przepisana.