W półkoszkach chłopi, w kałamaszkach zasię
Szlachta, co dotąd podgala czupryny
I maciejówki[1] nosi i trzos w pasie,
A płaszcz z szaraczku ma w dwie peleryny,
W skrzyni zaś chowa zżółkłe manifesty
Królewskie, pozwy graniczne, protesty.
W pojazdach księża, kobiety i starce.
Z mężczyzn, kto tylko mógł, ten był na siodle;
Młódź niecierpliwie puszczała się w harce,
Pilno jej było już stanąć w Horodle.
W końcu, z szwargotu chrapliwej muzyki
Aż głuche, ciągły żydów pełne bryki.
Czas był, że nagle wszystkie polskie dusze
Bratnim językiem z sobą zagadały.
A tam gdzie były infuły, paljusze,
W pobok rabiny szły i szły kabały.
A jęk tak wzniósł się do Jehowy tronu
Z Polski, jak z murów zburzonych Syonu.
Czas krótki, ale pamiętny na wieki.
Tymczasem wszystko wrzało. — »Bug! Do Buga!
Unja! Ruś!« — Jakby nagle z za tej rzeki,
Z tego Zabuża zabłysła nam druga
Ojczyzna, jakaś nowa Polska, cała,
Wolna, z wiekowych więzów zmartwychwstała.
Duch w takie pędy był i w takie loty
Rzucony tak nam znikła wszelka małość,
Tak my się wszyscy poczuli sieroty
Po tej zabitej Matce, taka żałość
Buchła w nas, że się nie znawszy, jak żyje,
Brat bratu rzucał w ramiona, na szyję,
- ↑ Maciejówki — rodzaj czapek z daszkami.