Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 266.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W dole Bug siniał. Oba brzegi Buga
Widne daleko, het, do Uściługa.

Tak Chruszczew: — »Czort was woźmi! Tu jest pole,
A u mnie rozkaz jest: Nie puszczać w miasto,
Taj strzelać! Ja — jej Bohu nie pozwolę
W gorod![1] No tu, nie gorod!« — Odwrócił ceglastą
Twarz, szarpnął konia, ruszył i na metę
Strzału stanąwszy, dał stawiać lunetę.

Widział nas teraz dobrze. Od zachodu
Tabor się cały wynurzył tymczasem
I tysiącznemi kupami narodu
Na milę ziemi zajmował pod lasem;
Na zboczach rządny orszak, a u szczytu
Chorągwie w ciszy bezmiernej błękitu.

Chcieliśmy krzyż dać wysoki na wzgórze,
Ot, choć bierwiona proste związać cztery,
Żeby go zdala widziało Zabuże...
Ale w obozie nie było siekiery.
Gdy wtem Poleszuk jeden do poręby
Skoczył, gdzie z rzadka młode stały dęby.

Plunął w garść, za pień tęgo zaparł nogi,
Spojrzał, gdzie drzewo sobą wagę bierze,
Jak tur łba zniżył, gdy nastawia rogi,
Pierś wciągnął, wygiął na zewnątrz pacierze,
Skurczył się, nagle wyprężył, pień ścisnął:
Trzasnęło w ziemi, a dąbczak wyprysnął.

Poleszuk razem z nim się na wznak zwalił,
Lecz go nie puścił. Porwał się, stał chwilę,
Pięścią konary od pniaka odsmalił,
Wierzch pod kolano wziął, przyłamał tyle

  1. Gorod (z ros.) — miasto.
OSZAR »