Królewskie! Zawrzał lud, kobiety łkały,
I żadne oczy suche tam nie były.
Bo oto wstawał ojczyzny duch biały,
Żywy, ze swojej wiekowej mogiły
Protestujący! — Dojrzało Zabuże
Orły. Krzyk rozgrzmiał... W Bug rzucano róże
Poprzez kozackie piki. Jakieś chłopię,
Drobny żak szkolny, przepełznął pod konie,
Zielona gałąź, włosy jak konopie,
I w Bug! Chciał do nas. Poniosły go tonie
Razem z tem kwieciem na głębię. Tak płynął,
Trzymając gałąź w ustach, aż mi zginął,
Wartem[1] nakryty. — Gołębiu ty biały.
Puszczony poprzez moskiewskie zatopy
Z wiechą oliwną, także ci to grały
Proporce w piersi, gniecionej przez popy,
Żeś się aż rzucił w nurt śmierci bezdenny?...
Gołębiu! Drobny pośle bezimienny!
............
A w chorągwianym już ksiądz czytał szumie
Akt odnowionej Unji, od ołtarza.
Lud dech wstrzymywał. Spojrzałem po tłumie:
Pobladły twarze, a cichość — przeraża...
Wielotysięczny tłum wre, a nad głową
Słychać dzwoniącą piosnkę skowronkową.
Ksiądz czytał: »Siłą zbrojną otoczeni,
Pod wylotami dział, u śmierci proga,
Stwierdzamy Unję w ziem dawnych przestrzeni,
Protestujący tu w obliczu Boga
I ludów przeciw gwałtowi rozbioru« —
— »Amen!« — krzyk buchnął. Od boru do boru
- ↑ Wart — prąd, nurt.