Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 303.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo i ja w duszy mam Patmos wygnania,
Nad którem orzeł zraniony się słania.

Więc jakoś sam był nakarmiony księgą
Pełną gorzkości, a w ustach miał miody,
Tak i mnie nakarm! A niech mnie dosięgą
Wieków tych głosy, co idą jak wody.
Niech się w mem sercu skowronki wylęgą
I wzlecą z pieśnią wiosennej pogody.
Jednem pióreczkiem daj mi zostać z onych
W polocie ducha twego uronionych.

Słowo me słabe, a głos mój jest cichy,
Ani mi dana jest czarodziejstw sztuka...
Lecz jak sasanek, co swoje kielichy
Wskróś śniegów puszcza pod wrzaskiem złym kruka,
Tak ja, wysłaniec pośledni i lichy
Wiosny tej, która już w pierś ziemi puka,
Mam za to, iż mi choć grudeczkę marną
Rozgrzać Bóg zdarzy i zrobić mniej czarną.
...................

O ludu polski! O baranku boży!
Ty, który gładzisz grzechy wielkich świata!
Baranku, wiedzion na krwawej obroży,
Abyś był zabit a zginął z rąk brata...
Jako ta owca, co ust nie otworzy,
Kiedy ją strzygą, tak ty w ręku kata...
Tyś ofiarowan za nas w polu, w chacie,
Baranku boży cichy, Chrysta bracie!

Przed tobą tu się korzy serce moje,
Żałości pełne i od łez gorące.
Ja wiem, jak płyną potu twego zdroje,
Ja wiem, jak pali głowę twoją słońce,
Z strumieni twoich ja duszę mą poję,
A twoje pola czarne i milczące

OSZAR »