O! bogdajżebym, bracie niewolniku,
Nie widział twego grzbietu smaganego!
Bodajbym nigdy nie usłyszał krzyku
Niedoli ludu mojego!
O! bogdaj mi się wśród nocy milczenia,
Gdym w srebrne gwiazdy patrzał zadumany
Nie śniły krwawe skrzywdzonych kajdany
I uciśnionych jęki i westchnienia!
Bogdajbym, zanim stanąłem przed królem,
Dziesięciorakich klęsk przyodzian mocą,
Strawił się ludów pragnieniem i bólem,
Jako mdlejący dzień — nocą!
Bogdajbym nigdy w samotnej zadumie
Od losu mego nie żądał był znaku!
Nie widział Pana w gorejącym krzaku,
Ni głosu jego słyszał w wichrów szumie.
∗
∗ ∗ |
Ach! odtąd każdy, co pójdzie przed ludem,
By udarować dniem skazańców nocy,
Chociażby walczył miłością i cudem,
I wywiódł jeńce z Faraonów mocy,
I kładł swą duszę za bóle ludzkości, —
Nim ujrzy chwilę odkupienia błogą,
Przeklęty przez wiek swój — skona!
Ani na skraju nowych czasów stanie
Tą, która drogę wskazywała, nogą!