śnie w czasie, gdy Antoniewicz, pracując gorliwie w konfessjonale, wypowiadał zarazem znakomite swe mowy: Na uroczystość Zwiastowania Najśw. Marji P. i Mowę dziękczynną za nadaną Galicji konstytucję. — Z niemą skargą żalu na ustach, z przebaczeniem w sercu, z kijem pielgrzymim w ręku, udał się Antoniewicz, z kilkoma braćmi zakonnymi, na tułactwo i wszędzie ofiarując wiernym kapłańskie usługi. Gdziekolwiek się zatrzymał, wszędzie pobytu swojego wdzięczną zostawił pamiątkę, w skreślonych pod natchnieniem chwili pisemkach. Tak w Staniątkach, dokąd najpierwej zwrócił swe kroki, napisał piękną pieśń do Matki Boskiej. W Piekarach (w Szląsku austr.) wydał książeczkę, p. t.: Jeden dzień w Piekarach. W Freiwaldau (tamże) napisał znany życiorys św. Izydora oracza. W Sączu nakoniec, gdzie wreszcie pozwolono stale zamieszkać jezuitom, wypędzonym ze Lwowa, skreślił: Wspomnienie o św. Kunegundzie; Spowiedź katolicka w obec filozofji przeciw-katolickiej; Droga krzyżowa i kilka innych drobnych pisemek. W r. 1849 odwiedził Kraków, pisząc tu swoje: Groby śś. polskich. Gdy, dla poratowania zdrowia, w tym roku wyjechał do Greffenbergu, wystawił tam wdowim groszem kaplicę, pod wezwaniem N. Marji P. Częstochowskiej i staraniem swoim, przy pomocy bawiących tam Polaków, założył w miasteczku Freiwaldau, u stóp góry grefenbergskiej, ochronkę dla małych dziatek. W r. 1850, na wieść o strasznym pożarze Krakowa, przybiegł tam pocieszać słowem Bożém i żebrać dla pogorzelców jałmużny. Na zgliszczach świątyń pańskich wzywał lud do pokuty, zachęcał do wytrwania w nieszczęściu i ufania w miłosierdzie Boże. Krótka mowa, powiedziana wówczas przez niego na gruzach pogorzałego kościoła dominikanów, należy do najszczytniejszych okolicznościowych improwizacji. Otrzymawszy rozkaz opuszczenia stolicy, raz jeszcze wrócił na chwilę do Lwowa i rok 1851 przepędził na apostolskiém pielgrzymstwie po różnych miejscach Galicji. W tym czasie, posłyszawszy o tak niezmordowanym słudze Bożym, najprzód biskup wrocławski Diepenbrock, a następnie arcybiskup gnieznieńsko-poznański ks. Przyłuski, wezwali go, z kilką braci zakonu, na nowe apostolskie trudy: i Antoniewicz odbył, z równym jak zawsze zapałem i poświęceniem, dwie missje: górno-szląską i poznańską. Wszędzie lud, na wieść o jego imieniu, zbiegał się gromadnie; praca była nadludzka. Każdą missję Antoniewicz rozpoczynał uroczystą pierwszą kommunją dziatek, a kończył nabożeństwém za umarłych. Wszędzie, spowiadając bez wytchnienia, dwie, niekiedy trzy dziennie sam nauki miewał. Tak odbył 9 missji w Szląsku, zostawiwszy ludowi górno-szląskiemu dwie o nich pamiątki, w książeczkach: Krzyż missyjny i Pamiątka missji górno-szląskiej, i z wiosną zaraz r. 1852 przybył w Poznańskie. Już odbył missje: w Krobi, Krzywinie, Kościanie i Niechlowie, już ks. Antoniewicz zapowiedział szereg innych, gdy wybuchła groźna cholera. Missje przerwano, a Antoniewicz jeszcze przez dwa miesiące, w pośród zarazy, niósł pomoc kapłańską i krzepił zrozpaczone serca. Były to ostatnie jego trudy, bo wkrótce miał stać się sam strasznej plagi ofiarą. Za staraniem arcybiskupa poznańskiego, wrócono wówczas oo. jezuitom klasztor w Obrze. Objął go w posiadanie, wraz z towarzyszami swymi, ksiądz Antoniewicz, w dzień swego patrona, 4 Listopada 1852 r. Tegoż dnia (w niedzielę) przemówił jeszcze do ludu, a wieczorem już zaległ łoże, dotknięty zarazą. Na prośby towarzyszów uczynił ślub do św. Stanisława Kostki, iż, jeśli mu wyprosi u Boga zdrowie, napisze jego życiorys dla ludu. Lecz inne były wyroki Boskie. Antoniewicz,
Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.1 286.jpeg
Wygląd