Przejdź do zawartości

Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prędzej... prędzej! — sapał, dobywający ostatków sił, Balu — Może je zdołamy dopędzić!
— Ani mowy! — ryczała w odpowiedzi — Ruszasz się tak pomału, że ujśćby ci musiała nawet ranna krowa! Opasły wykładaczu praw, dzieciotłuku, zanim przebiegniesz dwa stajania, wyciągniesz łapy raz na zawsze! Usiądź lepiej i pomyśl, co czynić należy. Musimy ułożyć jakiś rozsądny plan! Niepodobna ich dogonić, a nawet niebezpieczna to rzecz, gdyż, ujrzawszy nas za sobą, mogą go cisnąć na ziemię z obawy zemsty.
— Auhuu! Arruru! — ryczał Balu — Może go już nawet rzuciły znudzone dźwiganiem. Wszystkiego spodziewać się można po bandar-logach... Oo! Przywalże mi głowę ciałami zdechłych nietoperzy, daj mi stare gnaty do ogryzania, wepchnij mnie do barci dzikich pszczół, by mnie na śmierć zakłuły, a potem pochowaj obok śmierdzącej hieny! Jestem zwykłe bydlę, nie zaś przyzwoity niedźwiedź! Auhuu! Arruru! O, Mauli, o chłopcze mój! Czemuż cię nie uprzedziłem, co ci zagraża od ludu małp, miast cię bić i drapać codziennie! Może moje razy miały ten skutek, że biedaczek zapomniał całkiem wszystkich haseł i oto znajduje się teraz w dżungli zupełnie opuszczony, bezbronny i wystawiony na wszelkie niebezpieczeństwa!
Objął łapami wielki swój łeb i tarzał się zrozpaczony po ziemi.
— Głupstwa pleciesz! — warknęła niecierpliwie pantera — Wszakże dopiero co powtarzał wszystkie

OSZAR »