jeszcze znajdzie takie miejsce, gdzie zostanie sam na sam ze swoją duszą, którą uwielbia, i naturą, którą może jeszcze tolerować.
Tatry są równie niedostępne i równie dostępne dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Ponoszą one wszystkie trudy z niezwykłą wytrzymałością; wykazują odwagę, przytomność umysłu, spokój wobec niebezpieczeństwa, i wogóle wszelkie dobre przymioty taternika. Wszystkie też percie, brzeżki, granie, przełęcze zmierzone zostały ich drobnemi stopami, i z najwyższych wirchów tatrzańskich powiewała już chorągiew — spódnicy.
Przy całej forsowności ruchów na skałach, kobiety zgrabne i odważne wyglądają wśród nich pięknie i wdzięcznie. Bezładne, nieforemne kształty piętrzących się głazów, są doskonałym kontrastem dla linii giętkiego, silnego i dobrze zbudowanego ciała.
Naturalnie, nie wszystkim i niezawsze jest w tych wyprawach wygodnie i do twarzy...
Często wycieczka kończy się deszczem — tym deszczem górskim, bezwzględnym, zawziętym, spadającym z jakąś niepohamowaną wściekłością, a wtedy damy, zmokłe, zbłocone, zmęczone, potrącając się wśród głazów, ślizgając się po błocie, wracają pozbawione wszelkiej nawet pretensyi do wdzięku i piękna. Ktoś widział jakąś otyłą, ciężką babę, zmokłą, ociekłą, wystraszoną i spłakaną, którą znosił w garści przewodnik z Zawratu, śmiejąc się przytem, i wmawiając, że to droga gładka, jak szosa z Nowego Targu...