W zimowy wieczór w Warszawie, lubią sobie przypominać gęśliki Sabały, przy dźwięku których tańczyły w Zakopanem; swoich towarzyszy Jaśków i Józków, turnice, potoki, smereki, te wszystkie dziwne rzeczy i nowe nazwy, które ich nigdy nie przestawały interesować i zadziwiać.
Do szczególnych typów tatrzańskich należy taternik symulacyjny, który nie ruszając się z Krakowa lub Warszawy, za pośrednictwem drugich zwiedza najwyższe szczyty, przebywa najtrudniejsze miejsca. Taki idealny taternik daje swoim znajomym bilet wizytowy z prośbą, by umieścili go w odpowiedniem miejscu, lub wypisali tam jego nazwisko. Być na Garłuchu lub Łomnicy jest tak dobrą sławą, jak każda inna, dla ludzi ambitnych bądźcobądź. Wszakże skromny tytuł: członka Towarzystwa tatrzańskiego, widziałem w głębi Litwy, na zapadłym wiejskim cmentarzyku, wyryty obok nazwiska na nagrobku!
Nie trzeba myśleć, żeby ci ludzie cywilizowani, którzy tu przychodzą dla zaspokojenia pierwotnych instynktów pożycia z naturą, żeby oni swój świat zostawiali za sobą, i wyzbywali się ze wszystkich swych nałogów, przyzwyczajeń, śmieszności, — złych czy dobrych przymiotów życia miejskiego i bardziej powikłanych stosunków towarzyskich i społecznych.
Jak ślimak swoje skorupę, niosą oni za sobą cały ciężar potrzeb wyrafinowanych. Przeciągają druty telegraficzne, zawieszają skrzynki pocztowe, stawiają teatralne budy, ściągają hecarzy, fryzyerów i prelegentów, robią wszystko, co mogą, żeby przez te parę miesięcy oddychania czystem powietrzem, trochę kurzu i zapachu, trochę hałasu i odurzenia miejskiego domieszać do wrażeń górskich.
Potrzeba żywienia się i nałóg knajpowy sprzyja istnieniu rozmaitych restauracyi, szynków, cukierni i kawiarni.
Żyd, który dawniej miał tu tak mało do roboty, który na tem życiu prostem i nędznem, życiu pasterzy, przez pół roku zasypanych śniegiem, tak nie wiele mógł zyskać — teraz bogaci się i rozmnaża, tłoczy się we wsi, skupuje ziemię, buduje się i paraliżuje często przedsiębierczość i rzutkość górali.
Cywilizacya z całym swoim bagażem dobrego, i z całą swoją lichotą i tandetą, ciągnie tu, razem ze wschodnim wiatrem, wiejącym wzdłuż doliny ze świata.