w wapieniu dziwaczne cysterny, czary o kształtach zawiłych i krętych, w które wpadając, wiruje, usiana garściami słonecznego światła. Wąskie brzegi potoków kryją bujne liście podbiału; wielkie frendzle gencyany z liliowemi kwiatami zwisają z pod gałęzi pochyłych świerków. Wyżej piętrzy się szara niedostępna skała, albo ciemne obszary lasów zalegają strome boki wąwozu. Ciągły, przyciszony szum potoku, wypełnia powietrze; las stoi niemy i nieruchomy; czasem wąska struga wiatru przychodzi zkądeś, czepia się jakiegoś jednego liścia podbiału i chwieje nim, majacząc w słońcu białą jego podszewką.
w kościeliskach.
W wąwozach takich kryją się marzycielskie natury i ludzie stroniący od ludzi. Jest tam dla wszystkich miejsce.
W głębi doliny Strążyńskiej, jak ołtarz, świeci w słońcu stroma turnia Giewontu, widna „piknie, od spodku do wirchu, jak do przezieradła!“ Tam, pod krętemi, białemi konarami buku, potykając się na kamieniach, rozwydrzeni panowie tańczą nieraz kadryla lub mazura.
Ten Giewont tak popularny, na którego imię klną się wszyscy neofici taternictwa, którego szczerba i nos garbaty ozdabia rozmaite „Pamiątki z Zakopanego“, Giewont ten przedstawia się pod tysiącznemi postaciami: od szerokiej ściany do śpiczastej jak wieża gotycka, iglicy. Raz imponuje swoją szczytnością i powagą, to znowu zdaje się lichą turniczką, — wszystko tu, jak wszędzie zresztą, zależy od punktu widzenia.
Stojąc na jednym z gzemsów Nosala, na którym tak często świecą
Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 071.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.