Przejdź do zawartości

Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 033.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak sie patrzy... Słuchajże! bo to jeszcze nie koniec... Tak ci przeszedł i wieczór i noc nadeszła niezadługo. Wszyscy sie potracili, ka mogli — ja ostał sam... Co tu robić? E, myślę se, pudę na wólę Boską! Przecie chałupa nie precki, to i dojdę... Ale mnie cosi wstrzymowało... Nie pytałech już przecie na nic i poszedłech. Juści idę i idę prostą drogą, jak sie patrzy... dyć zajdę! Naraz — jak mnie cosi zajęło, jak mnie zaczęło wodzić!... Zwodziło mnie wszędy: woda nie woda, miedza nie miedza... wodziło i wodziło do samego rana. Co ja sie razy zamoczył, z kielu ja brzegów spadł, to ani, ani!... zeżyjesz świat, a nie uwierzysz. Ino, jakby ciebie samego kiedy tak zajęło, czego Boże broń, zachowaj! Matko Najświętsza!... Dopieroch ci rano przyszedł do siebie, jak sie już dobrze rozwidniło... i wiesz, kanych sie znalazł?... Hań — na Zapałowym brzyzku — w tych jamach!... Tam mnie już opuściło, toż toch sie osatał i wrócił do chałupy... Nie wierzysz mi? Przypatrz sie! — wyciągnął nogę — nowiutkie kerpce kupiłech na jarmaku, toch ci je zdołał doznaku zedrzeć... za jednę noc!
— Michał, do piły! bo już doszła... — krzyknął Sobek, zastawiając wodę.
— Tak ci padam, mój Sobuś, nie wierz nic, choćby ci gadało, nie wiem co! Choćby cie szarpało ze wszystkich stron!... Bo to kusiciel krotny, nic więcej. Jużech sie zaprzysiągł: Nie pudę, ani

OSZAR »