liłaby na chwilę wykreślić ją z pamięci, niema potęgi, zdolnej ją zwalczyć.
Tragedję taką przeżyła Rajmunda. Żyła wciąż w jej atmosferze, uie zdradzając z niej wszakże przed ludźmi nic, z wyjątkiem tego, czego ukryć nie mogła: piętna na twarzy.
Czuła się zupełnie samotną. Tama nieprzebyta odgradzała jej fluid od fluidu innych. Hańbiła ją jak wyrok potępiający. Od dwunastego do szesnastego roku życia: w szkole, wśród grup towarzyszek nie słyszała nic, prócz szeptów miłosnych. Zdawało się, że w umysłach wszystkich tych dziewczątek, skaząnych na pracę zarobkową wśród pleśni sklepowej lub atramentowych wyziewów biur i urzędów, w sercach całej, tej młodzieży, zielonej i niedojrzałej jak owoc cierpki, nie kiełkuje nic, prócz żądzy miłości. Arytmetyka, rysunek, fizyka, gramatyka — zdawały się jedynie pozorami, wymyślonemi przez złośliwe chochliki twardego losu i przez upór rodziców, aby omanić i zdławić w zawiązku instynkt atawistyczny, budzący się w tych przyszłych małych samiczkach, którym i teraz już zdarzało się urzeczywistniać przelotnie swoją potrzebę kochania i czucia się kochanemi.
Później, w wytwórni aparatów i przyborów fotograficznych, gdzie udało się Rajmundzie otrzymać posadę maszynistki, nie widziała dokoła siebie, wśród towarzyszy i towarzyszek pracy, nic — prócz miłości, ułud miłosnych i miłosnych kłamstw.
Strona:PL We mgle (Negri) 06.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.