piekną dla mężczyzny; godzina, która może nie powtórzy się już nigdy!...
Milczała, pozwoliła mu mówić, pozwoliła, że nieznajomy zbliżył się tuż, tuż do jej pleców, nieomal otarł się o nią, owiewając ją gorącym oddechem, w którym poczuła zapach wytwornego papierosa.
— Piękna panienko... Jak ci na imię?... Nie spiesz się tak. Powiedz mi twoje imię, piękne twoje imię.
Panienko...
Ani słowa odpowiedzi; ale samo to milczenie, zwolniony nieco krok, podniesienie mufki aż do podbródka i ust, aby je ukryć w niej, były oznaką wzruszenia i przyzwolenia.
Mgła łączyła ich i dzieliła równocześnie. Przesuwały sie inne mary fantastyczne, czarne, widzialne jedynie w świetlnych kręgach latarni, i wnet potem rozpływające się w toni szarego żywiołu. Cały Medjolan zdawał się jedną olbrzymią nawą zatopioną, na której konała Rajmunda agonją roskoszną. Nareszcie objawiona mężczyźnie, objawiona jako kobieta, rozedrgana upojeniem miłosnem, zdjęta lękiem, aby nie prysła, nieskończzła się ta godzina czaru.
Na placu Garibaldiego, zdając sobie nagle sprawę, że już tylko sto kroków dzieli ją od bramy domu, w którym mieszka, stanęła na chwilę, jak gdyby w niepewności i oparła się o mur, niema wciąż i milcząca. Nieznajomy dostrzegł w tym śmiałym
Strona:PL We mgle (Negri) 09.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.