Przejdź do zawartości

Strona:Zgon Oliwiera Becaille (Émile Zola) 054.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inne jeszcze rzeczy, o których się miałem dopiero dowiedzieć.
Stałem przez chwilkę na ulicy, nie mogąc się zdecydować, czy iść na górę zapytać tę parę kochanków, śmiejących się bez ustanku w potopie słońca. Potem jednak uznałem za odpowiedniejsze wstąpić do restauracyjki na dole. Musiałem być do niepoznania zmieniony, broda mi urosła w czasie mej gorączki mózgowej, policzki miałem zapadnięte...
Zaledwiem usiadł przy jednym z stolików, ujrzałem panią Gabin, która przyszła z filiżanką kupić sobie kawy za dwa sous i rozsiadłszy się przed ladą, rozpoczęła z kasyerką w najlepsze codzienną paplaninę plotkarek. Nastawiłem uszu.
— I cóż? — zapytała kasyerka. — Ta biedaczka z trzeciego piętra zdecydowała się nareszcie?
— Cóż pani chcesz? — odpowiedziała pani Gabin — to jeszcze najlepsza rzecz ze wszystkich, jakie jej pozostawały do zrobienia. Pan Simoneau dawał jej tyle dowodów przychylności... Zakończył właśnie szczęśliwie swoje interesa — gruby spadek, mówiąc między nami — więc jej zaproponował, żeby z nim jechała... Ma ją ulokować u swojej ciotki, która potrzebuje zaufanej osoby do towarzystwa...
Dama za kontuarem zachichotała przy tych słowach z lekka. Ja zaś ukryłem twarz w arkuszu gazety, czując, że zaczynam drżeć i blednę jak kreda.

OSZAR »